– dwie pomocne (mam nadzieję) metafory i jedna dodatkowa myśl
Wiemy już, skąd jest. Ostatnio analizowaliśmy współczesne źródła niepewności (wtedy jeszcze propozycja, by dopisać do nich wojnę w Europie, nie mieściłaby nam się w głowie). Na pocieszenie – mam nadzieję, autentyczne – dodaliśmy, że niepewność nie jest doświadczeniem pojedynczych osób. To nieprzyjemne przeżycie jest wspólne nam wszystkim. Co więcej, staje się wszechobecne: „Niestabilność stała się nową normalnością” – mówi Andrzej Leder[1]. Niepewność zadomawia się w naszej wspólnej rzeczywistości, niczym nowa sąsiadka.
Co zrobić, by ją w swoim życiu zmieścić?
dryfowanie
Niepewność wiąże się z nieprzyjemnymi odczuciami: lękiem, niepokojem, stresem. Zazwyczaj więc dążymy do tego, by się jej pozbyć. Chcemy odzyskać utraconą kontrolę, wrócić na obrany kurs. Przecież mieliśmy przed sobą jakiś ważny horyzont, tak? Płynęliśmy właśnie do krainy szczęścia, spokoju (wstaw dowolne)… Próbujemy więc przekierować łódkę w stronę tej destynacji. Łapiemy w ręce wiosła i nie ustajemy w wysiłkach. Trudności zaczynają się, gdy żyjemy w przekonaniu, że mamy wpływ na wszystkie, w tym, zewnętrzne okoliczności. Staramy się za wszelką cenę nawigować, nie robimy nic innego: wyostrzamy zmysły, zmieniamy kierunki, nabieramy prędkości, rozwijamy żagle. Raz-dwa!
A gdyby tak przestać z niepewnością walczyć? Pobyć w niej? Puścić wiosła? Spotkać się z brakiem kontroli? Wyobraźmy sobie, że pozwalamy naszym łódkom podryfować. Dajemy ponieść się temu, co przychodzi: wiatrowi, prądom wody.
- Co byłoby możliwe, gdyby nasze ręce nie były zajęte ciągłym wiosłowaniem?
- W co moglibyśmy się zaangażować? Gdzie przenieść uwagę?
- Jak by to było, dać ciału odpocząć?
- Na co wtedy pojawia się energia, czas?
Nie wiemy, dokąd poniosą nas żywioły – istota dryfowania. Czy jest w tej niewiedzy jeszcze coś poza zrozumiałym lękiem, który u większości, jeśli nie u wszystkich ludzi, wyłania się z braku przewidywalności? Może nawet coś, za co mógłbyś/mogłabyś ją docenić? Czy jest coś cennego, choćby w małym ułamku, co niepewność może Tobie przynieść? Za co można by ją trochę lubić?
rozwijający się dywan
W metaforze dryfowania nie chodziło o bierność. Chodziło raczej o poszerzenie perspektywy, tak, by zwiększyła się ilość działań możliwych do wyboru w obliczu niepewności. Do repertuaru zachowań doszłyby na przykład: odpowiadanie na to, co przyniesie życie, a nie tylko wysilanie się w próbach kształtowania go; korygowanie kursu, a nie tylko wytyczanie kierunku; odbieranie, a nie tylko nadawanie; słuchanie, a nie tylko mówienie.
Czy te różne strategie działania przyniosłyby jednoznaczne rozstrzygnięcia i definitywne odpowiedzi, których tak bardzo pragną nasze niepewne umysły? Prawdopodobnie nie. Ale może jakoś mogłyby nas do wybranych z nich przybliżyć. Dlatego lubię myśleć o działaniu w niepewności, jak o kroczeniu po rozwijającym się dywanie.
Każde postawienie stopy ujawnia kolejny kawałek tkaniny i wzoru na niej. Z każdym krokiem wyłaniają się nowe informacje, zmieniające (niekoniecznie zwiększające) Twoje rozeznanie na temat tego, co dzieje się dookoła. Rozwiązanie wypracowujesz stopniowo, wysiłkiem własnych stóp. Ono raczej zachodzi, trwa, niż czeka gdzieś na Ciebie, w całości, gotowe.
W tej metaforze Twoim zadaniem jest zbieranie nowych danych – nie uzbieranie ich. Wartościowy jest sam proces, a nie efekt. Cenny jest każdy Twój ruch. Myślenie o tym najbliższym, najmniejszym kroku, który masz do wykonania, ma jeszcze tę zaletę, że skraca horyzont planowania. Pozwala skupić się na teraźniejszości, na tym co już jakoś rozpoznane, bo widnieje przed Tobą w najbliższej perspektywie, a nie na mglistej – i dlatego wywołującej lęk – przyszłości.
RE
Wydaje się, że stopniowe wypracowywanie rozwiązań przy towarzyszącej temu procesowi niepewności, w pełnych niestabilności czasach, musi uwzględnić jeszcze jedno założenie. Stąd tytułowa „dodatkowa myśl”. Otóż: dywan będzie się czasami z powrotem zwijał. Albo trzeba będzie przeskoczyć na nowy. Innymi słowy, w czasach niestabilności, warto zaprzyjaźnić się z przedimkiem „re”.
Niestabilność polega na tym, że to, co działało do tej pory, właśnie przestało działać. Czekają nas więc redefinicje tego, co znane. Ponowne przyjrzenie się ideom dotychczas porządkującym społeczne życie. Czekają nas reanalizy wypracowanych rozwiązań i reewaluacje podjętych działań. Czekają nas rewybory. Czekają nas rekonfiguracje ról, relacji. Powtarzanie, zmiana, powrót, ponawianie – to styl bycia, jaki warto oswoić.
trening bycia z niepewnością
Dla nas, przyzwyczajonych do planowania przyszłości w oparciu o społecznie wypracowane wzorce życia, obecna niestabilna rzeczywistość może być szokująca. Często reagujemy na nią automatycznie, niczym nasi przodkowie na czyhające zagrożenie. Robimy wszystko, by zminimalizować niepewność. Wiele uwagi i wysiłków wkładamy w to, by odzyskać kontrolę. Zdarza się, że dzieje się to kosztem zaangażowania w inne role czy obszary codzienności. Zamraża nas to, zawęża uwagę, ogranicza ruchy.
Mam nadzieję, że refleksje z tego wpisu pomogą Wam inaczej spojrzeć na niepewność. Dostrzec, że przyjęcie bardziej akceptującej postawy względem niej, może być uwalniające. Akceptacja niepewności nie oznacza poddania się i bierności. Oznacza urealnienie naszego obszaru wpływu, odzyskanie możliwości wyboru działań, w które naprawdę chcemy się angażować, tu i teraz. Oznacza więcej wyrozumiałości dla siebie i dumy z własnych, nawet najmniejszych starań. Ostatecznie chodzi o to, by przestać wyczekiwać aż niepewność minie, by znów żyć.
[1] Jacy wyborcy, taka władza. Prof. Andrzej Leder o przykrych cechach Polaków, rozmowa z Jackiem Żakowskim, Polityka 7, 2022.