Często mówimy i słyszymy pretensje wypowiadane wobec własnego lęku. Po co się tak stresuję!? Przecież nie ma się czym przejmować, nic się nie dzieje! Będę chciała przekonać Was do uwzględnienia innej możliwości. Chodzi o to, że pytania „czy jest się czym stresować?” albo „czy jest się czego bać?” są źle postawione. Mają tylko dwie odpowiedzi: tak lub nie. A kiedy wybierzemy drugą, czyli uznamy, że ktoś boi się „bez powodu”, to zrobimy z lęku problem i to osobisty – przekażemy właścicielowi czy właścicielce pełną odpowiedzialność za jego rozwiązanie. Rach-ciach, wszystko jasne, twój bezpodstawny lęk, sam/a się nim zajmij i z głowy. A przecież lęk mówi nie tylko o świecie wewnętrznym osoby. Jest też jego/jej interpretacją otoczenia. Mówiąc więc, że ktoś boi się „niepotrzebnie”, odbieramy nam wszystkim szansę na zainteresowanie się rzeczywistością, w której ten lęk jest doświadczany.
Od początku więc powiedzmy sobie jasno: jeśli się boisz, to w porządku. Nie oceniaj swojego lęku. Nie musisz go lubić, ani posłuchać, ale pozwól mu być. Lęk mówi coś o Tobie i o świecie. O Tobie w świecie. A ja jestem przekonana, że to ważna opowieść.
Coś się jednak dzieje
Po pierwsze lęk opowiada o historii każdej i każdego z Was osobno. Przyjrzenie się Twojej indywidualnej biografii mogłoby nam pomóc zrozumieć, kiedy Twój lęk się pojawia i do czego jest potrzebny.
Po drugie, lęk opowiada też historię Waszych rodzin i porusza wątek transgeneracyjności – doświadczeń przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Spojrzenie w przeszłość pomogłoby nam zrozumieć, w jaki sposób nauczyłeś/łaś się bać i czego nauczyłeś/łaś się o lęku od swojego otoczenia.
Ale opowieść Waszego lęku, to też opowieść o tym, co dzieje się teraz – o rzeczywistości, którą wszyscy podzielamy, w tym momencie. I to na niej chciałabym się skupić. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że najwięcej mogłoby się zmienić, gdyby to ta warstwa opowieści dostała teraz trochę więcej naszej wspólnej uwagi.
Siedzę właśnie w domu przed komputerem, mam kawę pod ręką, więc miło. Jest też ciepło, bo przez okno wpada do mieszkania słońce, ogólnie ładnie tu i przytulnie. A jednocześnie odczuwam lęk. Taki cichy, gdzieś z tyłu głowy, osiadły w lekkim napięciu ciała, którego nawet już nie zauważam. Tak bardzo jestem do niego przyzwyczajona. Latentny lęk. O, tak go nazwę. Ktoś zacytowałby teraz pierwszy akapit: „przestań się bać, przecież w sumie nic się nie dzieje”. Hmm.
Niby tak.
Ale też nie.
Siedząc we własnym mieszkaniu, jednocześnie siedzę w czymś więcej. Jestem zanurzona w określonej kulturze: zbiorze przekonań, sposobach myślenia i działania, a więc sposobach budowania relacji, traktowania siebie nawzajem, funkcjonowania instytucji. Kultura jest jak powietrze, nie widzisz jej, a wdychasz ją, przetwarzasz, wydychasz. Organizuje Twoje doświadczenia, przez to, że organizuje strukturę społeczeństwa, w jakim na co dzień jesteś obecny/a. Kultura, w jakiej współcześnie jesteśmy zanurzeni, to mieszanka zachodnio-polska. Z perspektywy lęku, to mieszanka ciągłych wymagań i braku wsparcia. W sumie realne zagrożenie.

Co może widzieć lęk?
Kultura, w jakiej jesteśmy zanurzeni, to mieszanka przyjętego przez nas na początku lat 90. zachodniego stylu życia z jego zaletami i wadami oraz polskiej historii z całym dobrodziejstwem jej inwentarza. Na zachodnią część tej mieszanki składa się m.in. kapitalistyczne nienasycenie, ciągła pogoń za postępem, poczucie niewystarczania, niekończące się aspiracje i wąsko rozumiane sukcesy nakręcane dzięki rywalizacji, regularnemu poddawaniu się ocenie i indywidualizacji. Skutkami są m.in. epidemia samotności (Ameryka rozpoczęła właśnie „antyspołeczne stulecie”[1]) i prekarne, a więc niepewne warunki pracy. Polską część tej mieszanki tworzą m.in. powojenne niezaleczone zranienia emocjonalne (blisko 20% Polaków deklaruje objawy PTSD[2]!), które moim zdaniem podtrzymują wysoki poziom wstydu i poczucia winy oraz odbierają poczucie podmiotowości. Do tego dochodzi kultura familiaryzmu (czyli „wszystko się da, ale po znajomości”) pogłębiająca nierówności, poczucie krzywdy oraz brak zaufania społecznego. Komunikat naszej kulturowej mieszanki jest taki: pracuj ciężko i licz na siebie. Oraz: na szacunek trzeba zasłużyć (nie wynika on z faktu, że jesteś człowiekiem, członkiem naszej wspólnoty). To przepis na chroniczny stres i wypalenie. Na ciągłe staranie się, udowadnianie, zasługiwanie i przekraczanie siebie. A pod spodem i tak tlić będzie się obawa, że to nie wystarczy albo nawet więcej – poczucie, że już nie daję rady i wypadnę z obiegu. Latentny lęk.
Latentny lęk – niedookreślony, ale zawsze obecny. To lęk, który sugeruje, że gdzie się nie obrócisz, nie ma dobrego wyjścia. Mogę bać się, że nie sprostam społecznym oczekiwaniom, np. normom wydajności pracy, a z kolei jeśli wybiorę życie „po swojemu”, zaryzykuję społeczne odrzucenie. To może być lęk przed dokonaniem złego wyboru, który mnie osamotni. Albo lęk przed utratą statusu społecznego wywalczonego w awansie przez moją rodzinę. Czy lęk przed brakiem dostępu do opieki zdrowotnej bez znajomości, a szerzej lęk przed tym, że nikt nie będzie miał wyrozumiałości dla mojego zmęczonego/schorowanego ciała. Mówimy też o lęku, że nie zarobię tyle, żeby spłacać kredyt i utrzymać rodzinę oraz mieć godne życie na emeryturze. Ogólnie to lęk, że nie widzi się – i w trudnym momencie nie zobaczy się – we mnie człowieka. Tlący się w nas latentny lęk informuje o tym, że sieci wsparcia są bardziej kruche niż byśmy tego potrzebowali, a wymagania przerastają możliwości.
I nie chodzi mi teraz o narzekanie albo celowe wzbudzanie lęku, że jest źle. Chodzi o uwzględnienie szerszej perspektywy, czyli rzeczywistości, która nas wszystkich otacza. Stoi za tym hipoteza, że utrzymujący się w nas lęk – przewlekle i powszechnie – ma może jednak jakąś intuicję. Próbuje przebić się do naszej świadomości z cenną obserwacją. Obnaża przed nami strukturę społeczeństwa zorganizowaną tak, że czynników zagrażających jest więcej niż wspierających. Jeśli więc należysz do tego społeczeństwa, w Twoje życie wpisane jest doświadczanie lęku. Życie, jakie w takiej wspólnocie jest możliwe, to życie w ciągłym napięciu między „dowożeniem”, a byciem rozliczanym z tego „dowożenia”.
Maya Angelou pisze: „Czyż nie sądziłam, od zawsze, ale też wciąż od nowa, że życie to tylko jedno wielkie ryzyko dla żyjących?”[3].
A my współcześnie stwarzamy społeczeństwa, które to ryzyko pogłębiają, zamiast niwelować.
Nowe pytania
Na początku napisałam, że pytanie o to, czy jest się czego bać, jest źle postawione. Jakie byłoby adekwatniejsze? Jeśli mój umysł i ciało podpowiadają, że warto się bać, to może najsensowniej byłoby zapytać: co je do tego przekonuje? Odpowiedź może być osobista: mój lęk, to kwestia mojej własnej historii, własnego doświadczenia czy osobistych traum. I wtedy praca do wykonania też jest osobista: to indywidualna zmiana postawy, zaopiekowanie doznanych zranień. Ale odpowiedź może też dotyczyć społeczno-kulturowego poziomu: społecznie stwarzamy sobie taki kontekst do życia, który generuje lęk. Innymi słowy boję się, bo należę do wspólnoty afektywnej [4], scalanej właśnie tą emocją. Taka odpowiedź uświadamia, że potrzebujemy też kolektywnych, nie tylko indywidualnych rozwiązań w regulowaniu lęku.
Mam nadzieję, że w tym ujęciu staje się dla Was jasne, że to nie lęk jest problemem. Lęk jest tylko wskazówką. Przychodzi z informacją, że coś się dzieje. A co jest problemem? Problemem jest to, że chcemy pozbyć się lęku, zamiast nim zaciekawić. Problemem jest to, że uważamy go tylko za indywidualny objaw, a nie także za objaw społeczno-kulturowy. Że szukamy tylko indywidualnych, a nie wspólnych rozwiązań. Że wymagamy od polityków, żeby nie podsycali lęku, ale już nie wymagamy tego, żeby w końcu zaczęli robić rzeczy, które go ukoją.
[1] Thompson D. (2025), The Anti-Social Century, The Atlantic, https://www.theatlantic.com/magazine/archive/2025/02/american-loneliness-personality-politics/681091/.
[2] Rzeszutek M. i in. (2023), Exposure to self-reported traumatic events and probable PTSD in a national sample of Poles: Why does Poland’s PTSD prevalence differ from other national estimates?, PLoS one, 18(7).
[3] Angelou M., Wiem, dlaczego w klatce śpiewa ptak, Grupa Wydawnicza Relacja, 2022, s. 235.
[4] Dauksza A., Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania, Karakter, 2024.