0

Koszyk

Zawiesza nad głowami jedno wielkie „nie wiem” i budzi niepokój. Czy niepewność stanie się słowem-kluczem definiującym najbliższe lata ludzkości? Mam wrażenie, że ostatnio jakoś więcej jej wokół. Pojawia się w audycjach radiowych, w rozmowach z przyjaciółmi, no i ostatecznie we własnym doświadczeniu. Jeśli czujesz niepewność, nie jesteś w tym sam/a. Przynajmniej tego możesz być pewny/a.

Więcej ryzyka

To nie jest tak, że niepewność pojawiła się teraz, nagle i znikąd. Towarzyszyła nam od zawsze, a dla ludzi pierwotnych brak wiedzy i możliwości przewidywania oznaczał dosłownie śmiertelne zagrożenie. Na przestrzeni wieków nastąpiła jednak kluczowa zmiana. O ile na początku naszych dziejów niepewność wynikała głównie z nieprzewidywalności natury, o tyle w XX wieku zaczęła być napędzana przez działania człowieka. Postęp, którego dokonaliśmy jako cywilizacja, przyniósł ze sobą koszty: dynamiczne zmiany, których często nie rozumiemy, do których nie umiemy się sprawnie dostosować, za którymi nie nadążamy. Już od dobrych 30 lat stan ten nagłaśniają socjologowie Ulrich Beck i Anthony Giddens, mówiąc o społeczeństwie ryzyka. Żyjemy w społeczeństwie zajmującym się produkowaniem ryzyka: broni nuklearnych, smogu, przestępstw, kryzysu klimatycznego.

W ostatnich latach niepewność wskoczyła na jeszcze wyższy bieg. Stało się tak, bo z jednej strony zaczęliśmy publicznie mówić o stojących przed nami zagrożeniach, a z drugiej, bo ryzyka – do tej pory przewidywalne i „zarządzalne” – zaczęły się wymykać spod kontroli.

Źródła niepewności

Jeśli zaznałeś/łaś dobrobytu lat 90tych XX wieku jest duże prawdopodobieństwo, że świat opowiadano Ci przez pryzmat – hmm, powiedzmy – coraz lepszego jutra. Pobudzano Twoje aspiracje, zachęcano do planowania. Pytano Cię, kim chcesz być w przyszłości i ile chcesz mieć dzieci – zakładając, że chcesz je mieć. Wiedziałeś/łaś, że trzeba się pilnie uczyć, zdobywać kolejne stopnie wykształcenia, wybrać kierunek studiów, wspinać się po szczeblach kariery. Założyć rodzinę, spędzać wakacje za granicą, mieć swój samochód i domek pod miastem (a przynajmniej tyle wynagrodzenia, żeby było Cię na niego stać). Był to przepis na stabilne, a może nawet pełne sukcesów życie – w komforcie, z okazją do indywidualnej ekspresji. Rzeczywistość jednak dynamicznie się zmienia. Kryzys finansowy i klimatyczny załamują „wiarę w postęp” – opowieść o ciągłym wzroście gospodarczym, rosnącym dobrobycie i rozwoju społecznym. Tę właśnie opowieść, którą dobrze znasz. Ona przestaje być aktualna. Do tej pory wydawała się racjonalna, ale codzienne doświadczenia wskazują, że być może była w jakimś sensie iluzją. Nie ma jednego kierunku zmian – ciągłego postępu i rozwoju – który możemy sobie z całą pewnością obiecać. Mówi się o tym coraz częściej, a jedną z głośniejszych ostatnich publikacji w tym temacie jest książka „The Dawn of Everything.” Myśleliśmy, że mamy przyszłość pod kontrolą, a pozostaje ona tylko serią scenariuszy.

Nasz spokój zaburza także (jednocześnie w wielu obszarach życia zbawienny) postęp technologiczny, rozwój internetu, social mediów. Gubimy się w nich. I nie chodzi o to, że nie znamy netykiety czy nie wiemy, który przycisk, w jakiej aplikacji kliknąć. Stajemy się zdezorientowani na poziomie relacji z innymi i własnej tożsamości. Przerastają nas sprzeczności. Natalia Hatalska, w książce „Wiek paradoksów”[1], pisze:

„Te dwa światy – fizyczny i cyfrowy – często sobie zaprzeczają. W świecie online jesteśmy ze sobą połączeni, w świecie offline – samotni. W świecie online wiemy o sobie nawzajem więcej niż kiedykolwiek wcześniej, informacje o wydarzeniach z drugiego końca świata docierają do nas w ułamkach sekund. W świecie offline często w ogóle się nie znamy, mamy bowiem wiedzę jedynie z mediów społecznościowych, gdzie pokazujemy tylko to, co chcemy pokazać. W świecie online urządzenia mobilne, komputery, aplikacje i programy mają zwiększyć naszą produktywność. W świecie offline, żeby naprawdę móc coś zrobić, musimy wyłączyć przynajmniej część funkcji tych urządzeń. Technologia, na której zbudowany jest świat online, miała nam oszczędzić czas, ale w świecie offline ten czas nam zabrała. Rozwój technologiczny z jednej strony odpowiada za postęp  społeczny, a z drugiej strony jeszcze bardziej pogłębia nierówności społeczne – wykluczani są bowiem ci, którzy do technologii nie mają dostępu”.

Szerzące się w internecie dezinformacja i rosnąca polaryzacja światopoglądów podważają także nasze – i tak niskie – zaufanie do otoczenia[2]. Ryzyka intensywnie obnażyła również pandemia – niewydolność służby zdrowia, kwestionowanie naukowej wiedzy. W tym wszystkim zostajemy z „prywatyzacją trosk[3] – każdy musi radzić sobie z trudnościami sam.

Sporo tego, prawda? A to jeszcze nie koniec. Tym, co także ulega zmianie są wzory społecznych ról. Przekształca się rozumienie tego, co oznacza być ojcem, matką, synem i córką. Coraz częściej rodziny mają charakter patchworkowy, redefiniujemy tożsamości płciowe, sami uczymy się patrzeć na własne biografie jako mozaikę doświadczeń, a nie spójne i statyczne całości. Rynek pracy wymaga mobilności i kreatywności, ciągłego wymyślania się na nowo, aktualizowania i uatrakcyjniania CV. Wiele z tych zmian jest często pożądanych i pozytywnych. A jednocześnie niosą ze sobą chaos, pytania i niepewność. Czy zostanę odrzucony? Czy okażę się niepotrzebna? Czy będę wystarczający? Czy pozostanę kochana?

Mniej kontroli

Tymczasem nasz umysł chce przewidywać i kontrolować. Tak jest zaprogramowany. Potrzeby tej nie zaspokaja w społeczeństwie ryzyka, w którym życie, jak mówi Ulrich Beck, sprowadza się do tego, że wiemy czego nie robić, ale nie wiemy, co robić. Nie wiemy, jakie są rozwiązania i co przyniosą. Przy takiej ilości zmiennych trudno przewidywać konsekwencje.

Choć brzmi to ponuro, być może jednak jest w tym stanie rzeczy jakaś nadzieja. Jest nią choćby szansa na urealnienie własnego obszaru wpływu. Annabelle Parr pisze na blogu:

„Możemy decydować, co robimy lub czego nie robimy, ale nie mamy wpływu na to, co z tego wyjdzie. To niewygodne, wiem. Ale co jeśli, to jest tak naprawdę uwalniające? Jeśli nie możemy kontrolować efektów naszych działań, może powinniśmy przestać próbować? Może zamiast wysilać się, możemy sobie odpuścić i podejmować wybory, kierując się czymś innym?”[4]

Wspólnota doświadczeń i nowe kompetencje

Wyobraź sobie inne osoby czytające ten post…. Choć mogą być w różnych miejscach świata, też głowią się, co zrobić z niepewnością. Każdy na swój sposób ją odczuwa. To osoby, którym na co dzień też zdarza się wątpić, bać, czekać. Zadawać pytania i nie otrzymywać odpowiedzi. Co się u Ciebie zmienia, kiedy przypominasz sobie o ich obecności? Co się dzieje, kiedy uświadomisz sobie, że niepewność nas łączy? Wspierające jest to, że niepewności nie doświadczamy sami. To cały świat jest w momencie kryzysu i zmiany.

Często mówi się, że na naszych oczach upada stary porządek, ale nie powstał jeszcze nowy. Jeśli tak jest, być może pozostaje nam niepewność przyjąć i zaadaptować się do zmian? Być może pozostaje nam nauczyć się bardziej adekwatnych do rzeczywistości kompetencji: obecności raczej w teraźniejszości niż przyszłości, działania mimo braku kontroli i z ryzykiem pod ręką? Nasze bycie z niepewnością, byłoby więc uczeniem się funkcjonowania w nowym świecie – innym (mniej stabilnym, a bardziej wieloznacznym) niż ten, do którego się przyzwyczailiśmy. „Kto będzie potrafił to robić, uczyć się tego, w jaki sposób oraz dlaczego, lub dlaczego nie, staje się obecnie kluczowym pytaniem dla osobistych biografii i polityk.”[5] Wydaje się, że odpowiedzią na rosnącą niepewność powinna być też rosnąca empatia, wsparcie i troska – „collective-care”, zamiast wyłącznie „self-care”.

Nadzieja w kryzysie

No i wreszcie: kryzys oraz towarzysząca mu niepewność to coś, z czego można nawet… się ucieszyć. Ostatecznie, to niezbędne części rozwoju. Okazja do samopoznania. Moment na obejrzenie tego, co przestało działać i szansa wybrania nowego kierunku, w zgodzie z tym, co aktualnie jest ważne. Bez momentu kryzysu – a w związku z tym niepewności, co on przyniesie – nie będzie naszego integrowania, budowania, wzrastania.


[1] Hatalska N. (2021), „Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?”, Wydawnictwo Znak, Kraków, s. 61.

[2] Por. https://www.batory.org.pl/wp-content/uploads/2020/08/Epidemia-nieufnosci.pdf

[3] Jak powiedziałby Zygmunt Bauman.

[4] „We control what we do and don’t do, but we don’t get to control the outcome. That’s uncomfortable, I know. But what if that actually frees us up? If we can’t control the outcome, maybe we can stop trying. Maybe, instead, we can give ourselves a little grace and make choices with something else in mind.”

[5] “Who can do this and learn this, how and why, or why not, becomes in turn a key biographical and political question of the current era.” – Beck U., The Reinvention of Politics: Towards a Theory of Reflexive Modernization, w: Beck U., Giddens A., Lash S. (1994), “Reflexive Modernization. Politics, tradition and aesthetics in the modern social order”, Polity Press, s. 12.

Author Daria Jezierska-Geburczyk

psycholożka, kulturoznawczyni, założycielka Myślnika. Prowadzi indywidualne sesje psychologiczne, procesy rozwojowe w oparciu o narzędzia coachingowe, terapeutyczne oraz wiedzę naukową. Interesuje ją przenikanie narracji kulturowych i osobistych. Przygląda się szczególnie pracy - jej kulturowym uwarunkowaniom i indywidualnym sposobom przeżywania.

More posts by Daria Jezierska-Geburczyk
Dowiedz się pierwszy/a o premierze! Też nie możesz doczekać się zestawu kart dla rodziców? Zostaw nam swój e-mail, a poinformujemy Cię, jak tylko produkt pojawi się w naszym sklepie :)