Czy wystarczy czasu? Pytamy i… gnamy przed siebie po to, by zwiększyć szansę na twierdzącą odpowiedź. Żyjemy w społeczeństwie i czasach przyspieszenia. Choć od razu trzeba dodać, że dość paradoksalnych. Mimo że zwiększamy tempo życia, nie zwiększamy poczucia „zasobności” w czas. Nadal go brakuje. Zwiększa się tylko poczucie presji.
Ten artykuł jest w dużej mierze rekonstrukcją myśli Hartmuta Rosy, niemieckiego socjologa, autora książki „Społeczne przyspieszenie: teoria nowoczesności.”[1]
4 sposoby na zwiększanie presji czasu (które automatycznie stosujemy)
Presja czasu to nasze subiektywne wrażenie – jeden ze sposobów, w jaki możemy doświadczać czasu (choć współcześnie bardzo powszechny). Wydaje się, że presja czasu bierze się nie tyle z obiektywnej (małej) ilości minut, jakie mamy na daną aktywność, a raczej z tempa, jakie sobie i tej aktywności narzucamy. Możemy mieć 5 minut do wyjścia z domu i próbować w tym czasie zmieścić odpowiedzi na wszystkie zaległe maile, a możemy mieć 5 minut do wyjścia z domu i odpowiedzieć na jeden lub na tyle, ile zdążymy. Lub wcale. Tyle samo minut, różne tempo działania. Presja czasu bierze się właśnie z tej chęci/potrzeby – a w każdym razie naszej automatycznej tendencji – do przyspieszania[2].
Badacze wyłuskali 4 strategie, którymi ludzie posługują się, by przyspieszać. Możecie je zaobserwować w życiu codziennym, u siebie, bliskich, współpracowników czy znajomych. Nasze, często automatyczne sposoby na przyspieszanie, to:
- zwiększanie tempa wykonywania jednej aktywności (jak w przykładzie u góry)
- skracanie lub usuwanie przerw między aktywnościami (też jak w przykładzie u góry)
- wykonywanie kilku aktywności na raz (wielozadaniowość)
- wybieranie zamiast długotrwałej aktywności (np. gotowanie), jej wersji „instant” (np. fast food)
Kurczenie się teraźniejszości
Żeby zrozumieć, w jaki sposób powstaje poczucie presji czasu, trzeba lepiej przyjrzeć się stojącemu za nią mechanizmowi, czyli przyspieszaniu.
Przyspieszanie polega na kurczeniu się teraźniejszości.
Jeśli założymy, że teraźniejszość to pewna stała – małozmienny, dość przewidywalny moment w czasie, to przyspieszanie – za którym stoi dynamika, dodawanie aktywności lub przełączanie uwagi między zadaniami – skraca to stabilne trwanie. Zapewnia ciągłą nowość. Jest rozproszeniem uwagi, fragmentaryzowaniem aktywności, wyrywaniem zdarzeń z kontekstu. W ten sposób przyspieszenie kurczy teraźniejszość, czyli uniemożliwia głębokie, pełne, świadome zanurzenie w nią i przeżycie jej. Jak pisze Rosa, przyspieszając, przeżywamy serię zdarzeń, które nie zamieniają się w doświadczenia. Ulatują z naszej pamięci, bo nie mamy jak i kiedy włączyć ich w sieć osobistych znaczeń, skojarzeń, w szerszą opowieść o sobie. Czas przelatuje przez palce. Wprawdzie intensywnie go wypełniamy, ale ciągle pozostajemy nienasyceni. Zostajemy z poczuciem, że brakuje go na to, co prawdziwie karmiące. Chcąc zyskać na to czas, jeszcze bardziej podnosimy tempo…
Dlaczego sobie to robimy?
Chcemy dobrze wykorzystać czas naszego życia. Wiemy, że jest ograniczony, często więc motywacyjnie powtarzamy sobie to zdanie jak mantrę: „dobrze wykorzystaj ten czas”. Czujecie rosnącą presję? Zdanie to samo w sobie jakoś od razu podnosi poprzeczkę. Ale rzadko też zatrzymujemy się nad znaczeniem samego stwierdzenia. Co w ogóle dobrze miałoby oznaczać?
Rosa sugeruje, że współczesna kultura narzuca nam rozumienie „dobrze spędzonego życia” jako życia intensywnego. Życie dobre to życie wypełnione doświadczeniami, wrażeniami, przeżyciami, czerpiące z wachlarza dostępnych opcji. Życie korzystania z nieskończonych możliwości. Nie ma w nim wiele miejsca na nudę, na zwyczajność, na pauzę, na „nicnierobienie”. Problem jest jednak taki, że wachlarz dostępnych nam możliwości (miejsc do odwiedzenia, ludzi do poznania, wiedzy do zdobycia, potraw do posmakowania, szkoleń do zrealizowania, atrakcyjnych celów do osiągnięcia) rozrasta się szybciej, niż jesteśmy w stanie zmieścić. My jednak, zamiast uczyć się rezygnować, pokornie przyjmując realne ograniczenia, gonimy za kolejnym doświadczeniem. Przyspieszamy, by zmieścić ich jak najwięcej. Liczymy, że wypełnienie życia dużą ilością odpowiednio intensywnych zdarzeń, da nam spełnienie.
W pośpiechu i w przyszłościowo zorientowanych oczekiwaniach, gubimy teraźniejszość. Nie zauważamy tego, co pod nosem – bogactwa wrażeń prostych, przeżyć zwyczajnych, może czasem wymagających cierpliwości, uważności czy wysiłku, ale mających przyswajalny dla nas rytm oraz dostępnych tu i teraz.
Co możesz zrobić, by przestać automatycznie przyspieszać? Co możesz zrobić, by poprawić swój kontakt z teraźniejszością?
[1] W oryginale: “Social acceleration: a new theory of modernity” (2013).
[2] Zdaniem badaczy, w tym Hartmuta Rosy przyspieszenie charakteryzuje czasy (późno)nowoczesne, czyli te rozpoczęte przez rewolucję industrialną (i trwające do dziś).