Rozmowa z psychoterapeutką systemową Joanną Sowińską, założycielką Instytutu Pomocy Profesjonalnej, o tym, co wyróżnia myślenie systemowe i dlaczego świat go teraz szczególnie mocno potrzebuje.

DJG: Myślenie systemowe zyskuje na popularności. Ostatnio zostało wymienione pośród zawodowych kompetencji przyszłości w raporcie Forum Ekonomicznego z Davos[1]. Akurat ten raport traktuje myślenie systemowe jako odpowiedź na postęp technologiczny. Ale sądzę, że potencjał jest znacznie większy. Jak Ty interpretujesz to rosnące zainteresowanie?

Joanna Sowińska: Myślę sobie czasem, choć to będzie duże określenie, że potrzebujemy myślenia systemowego, żeby uratować świat. To jest taki sposób postrzegania rzeczywistości, który – jako jeden z niewielu – zaprasza do przekraczania indywidualnej perspektywy. I to mnie w nim najbardziej ujmuje, już od prawie dwudziestu lat. Wiadomo, że dobrze pojęty interes i dobrostan jednostki jest istotny, ale jeśli będziemy się mocno indywidualizować, to pewnie utracimy perspektywę niezbędną do rozwiązywania złożonych współczesnych problemów.

DJG: Kiedy mówisz, że myślenie systemowe wykracza poza perspektywę jednostkową, od razu mam ochotę zapytać: jak to robi? Jak ono działa?

JS: Jest takie stare powiedzonko, które moim zdaniem dobrze wyjaśnia istotę myślenia systemowego. Mówi ono, że jeśli zapiszesz na kartce równanie: 2+2, to o tym, że po znaku równości będzie 4, nie decyduje ani jedna dwójka ani druga. Decyduje plus. No bo jeżeli wstawimy w jego miejsce inny znak matematyczny, to rezultat będzie zupełnie inny. Oczywiście z szacunkiem podchodzimy do obu cyfr, ale tak naprawdę interesuje nas to, jak są połączone. A więc myślenie systemowe zwraca uwagę nie tyle na to, jakie elementy wchodzą w skład danej całości, ale skupia się na tym, w jaki sposób tworzą wspólną całość. Interesuje się tym, jak poszczególne elementy wchodzą ze sobą w relacje.


DJG: Czyli myślenie systemowe rzuca światło na to, co jest pomiędzy poszczególnymi „elementami” systemu, np. pomiędzy członkami rodziny, członkami zespołu w organizacji czy instytucjami, a nie skupia się tak bardzo na samych tych podmiotach.

JS: Dokładnie. I to daje nadzieję. Jeżeli człowiek jest jakiś, no to oczywiście można go trochę skalibrować, ale bez przesady. Konstytucję podmiotu ciężko się zmienia. Jeżeli instytucje mają pewne przyzwyczajenia, to można je zapraszać do nowego myślenia, ale to bardzo długo trwa – czasem muszą się zmienić pokolenia, żeby zmieniły się obyczaje. Zmiana poszczególnych podmiotów jest trudna. Ale już zapraszanie ich do innego wzorca bycia ze sobą, innego wzorca komunikacji, innego negocjowania władzy, innego podejmowania decyzji, zdaje się być zadaniem – niełatwym – ale łatwiejszym niż zmiana każdego z tych podmiotów osobno. Mamy mnóstwo przykładów, że to jest możliwe. Z naszego życia społecznego znamy wiele sytuacji, kiedy jedna osoba w relacjach z różnymi innymi osobami, będąc raz pracownikiem, raz członkiem rodziny, pokazuje zupełnie różne strony…

DJG: To po czym poznam, że ktoś z kim właśnie rozmawiam albo współpracuję czy spotykam go na ulicy, myśli systemowo? Co wyróżnia taką osobę?

JS: Mogłybyśmy wskazać kilka takich rzeczy. Po pierwsze, to będzie ktoś, kto nie jest skoncentrowany na szukaniu winnego, a jest skoncentrowany na próbie odkrycia wzorców. Czyli ta osoba nie będzie mówiła: z całą pewnością katastrofa czy problem zrodziły się z takiego powodu, a będzie ciekawiła się, w jaki sposób utrwalają się określone sposoby funkcjonowania ludzi czy instytucji. Po drugie, ludzie którzy maja talent do myślenia systemowego przeciwstawiają się uproszczeniom. Zakładają, że zjawiska na tym świecie są co do zasady złożone i wymagają złożonych odpowiedzi. W odniesieniu do przedmiotów i materii nieożywionej możemy wnioskować prosto, czyli przyczynowo-skutkowo. Jeżeli podniosę długopis i go upuszczę, to zadziała grawitacja i spadnie on na podłogę. Ale już stawianie pytań o powód, dla którego dziecko ma kłopoty w szkole, jest obarczone dużo większym marginesem błędu. Bo może się okazać, że to wcale nie nadużywający alkoholu rodzic zadecydował o problemach z matematyką i nie trzeba na nim wieszać psów, ale bardziej zadecydował mózg, predyspozycje, z jakimi dana osoba się urodziła…

DJG: …albo relacja z rówieśnikami….

JS: Na przykład. Gdyby go nie wytykali palcami, to czułby się w klasie lepiej… może by tak było, może by to pomogło. A może decydowałoby zupełnie co innego. W świecie ożywionym, w świecie społecznym myślenie przyczynowo-skutkowe nie wystarcza. Osoby myślące systemowo będą mówiły: zjawiska są ze sobą powiązane i jeżeli chcemy skonstruować dobre rozwiązanie, będzie to musiało być rozwiązanie uwzględniające istnienie i wzajemne oddziaływanie wielu czynników. No i trzecia rzecz charakteryzująca osoby myślące systemowo, to przekonanie o tym, że w całym tym skomplikowanym układzie połączeń, jeden podmiot – w większym lub mniejszym stopniu – ale swoją zmianą wymusza zmianę na pozostałych podmiotach. I to jest coś, w czym upatruję dużą szansę na rozwiazywanie problemów społecznych. Jeśli uwierzymy, że jeden element wprowadzający zmianę w swoich relacjach z otoczeniem, może przez swoje działanie skłonić pozostałych do pewnej korekty kursu, to będziemy dużo chętniej brali się za rozwiazywanie kłopotów.

DJG: Bo póki nie widzimy tych połączeń…

JS: To globalność problemów nas paraliżuje: co zrobić z tym klimatem? Albo z tym, że rosną tendencje nacjonalistyczne? Albo co zrobić z kwestiami migracji? Albo ze wspomnianą przez Ciebie technologią? Mamy szereg skomplikowanych dylematów. I często myślimy sobie, że przecież my tam w ogóle nie dosięgamy. Po co to w ogóle ruszać? A człowiek, który myśli systemowo, powie: okej, zacznijmy od tego, co jest bliskie i dostępne, bo bezwzględnie siła domina uruchomi zmianę w pozostałych ogniwach. Będziemy mogli to obserwować, karmić się drobnymi sukcesami. To systemowców napędza, żeby podejmować duże rękawice.

DJG: Zastanawiam się… bo z jednej strony, jak mówisz o cechach myślenia systemowego, to mówisz o wzorcach, czyli o czymś, co jest utrwalone i powtarzalne. A z drugiej strony, wspominasz, że myślenie systemowe zaprasza do dostrzegania dynamiki i łatwości zachodzenia zmian w świecie. Jeśli przyjmiemy tę soczewkę systemową, to jaki świat tak właściwie zobaczymy? Czy widzimy go jako coś uporządkowanego, pełnego stabilizacji czy widzimy go bardziej jako miejsce chaosu, otwartych możliwości?

JS: To jest bardzo ciekawe pytanie, ale jak o tym mówisz, to od razu nasuwa mi się inna zasada naszego systemowego myślenia. Jeżeli chcemy wpływać na rzeczywistość i ją zmieniać, to należałoby to jednak robić z pewnym rozmysłem. I należałoby wprowadzać takie różnice, które są najmniejsze spośród potrzebnych. Wyobraźmy sobie zimową kulę ze śniegiem w środku – taką, którą podarowuje się na prezenty albo widzimy ją w filmach bożonarodzeniowych. Osoba myśląca systemowo nie będzie nią bez rozmysłu potrząsać, licząc na to, że jak śnieg ułoży się po nowemu, to na pewno będzie lepiej albo ciekawiej. To będzie ktoś, kto będzie wykonywał bardzo delikatne ruchy i będzie zapraszał do wprowadzania małych różnic. Będzie mówił: „Wiem, że uszanowanie tego, co zastane, tego skąd przychodzimy i jak funkcjonują nasze społeczności, jest ważne.” Taki ktoś będzie próbował zrozumieć tradycje oraz to, czego ludzie od pokoleń się obawiają. Myślenie systemowe szanuje wzorce i uważa, że one muszą otrzymać odpowiednią dozę uznania, bo odpowiadają na konkretne potrzeby. Jako systemowcy nie musimy tym porządkiem telepać, dzięki temu, że wierzymy w moc wprowadzania małych różnic. My, ludzie, potrzebujemy stałości. Ale możemy ją ubogacać i możemy dodawać narzędzia, i to z kolei wprowadzi zmianę.

DJG: Czyli odpowiedź brzmiałaby: i-i. I to i to.

JS: To nasza ulubiona odpowiedź!

DJG: Mówisz, że myślenie systemowe ma potencjał rozwiązywania problemów społecznych. A gdybyśmy miały zachęcić kogoś do podjęcia wysiłku nauki myślenia systemowego tak dla siebie, teraz… do czego mógłby je wprowadzić w swoim życiu codziennym, by na nim skorzystać?

JS: Myślę, że taka osoba mogłaby zacząć od czegoś, co wydaje się trywialne, ale jest szalenie trudne. Chodziłoby o to, żeby zaciekawiać się różnymi rzeczami, relacjami, zjawiskami, jednocześnie porzucając swoje dotychczasowe przekonania o tym, dlaczego one przebiegają w dany sposób. Edukacja w zakresie myślenia systemowego zaczyna się od zwątpienia i zaciekawienia. Możesz, na przykład siedząc na spotkaniu w pracy, trochę unieść się nad stół, złapać perspektywę z lotu ptaka i zastanowić się: ciekawe jakie motywacje, jakie potrzeby stoją za tym, że ci ludzie dzisiaj, tutaj, reagują właśnie tak, a nie inaczej? To by była pierwsza systemowa rzecz, którą taki ktoś mógłby na co dzień robić.


DJG: A druga?

JS: Druga, która mi od razu przyszła do głowy, jest taka, że moglibyśmy zacząć obserwować powiązania. Puszczać światło nie na pojedyncze fakty, ale na to, jak różne fakty wchodzą ze sobą w relacje. W szkołach najczęściej uczymy dzieci samych faktów. Przekazujemy informacje. Rzadko zapraszamy do tego, żeby sobie poobserwować, jak to, że u nas się tak zadziało, łączy się z tym, że na drugim końcu świata zadziało się zupełnie inaczej. Albo jak to, że tobie się przed chwilą udało, wpływa na to, że masz motywację, żeby robić tego więcej. Początek sensownego, codziennego myślenia systemowego polegałby na zaciekawianiu: jak to się dzieje, że w ten sposób coś się układa? Na co jeszcze to wpływa? A co by się stało, gdyby to jeszcze o 5 stopni jakoś zmodyfikować i skalibrować kurs?

DJG: O, to jest chyba dobry moment, żeby padło hasło cyrkularność – systemowy sposób rozumienia tych powiązań. Do tej pory w naszej zachodniej kulturze dominowało myślenie linearne, które wyjaśnia świat za pomocą łańcucha przyczyn i skutków. To myślenie pewnie szczególnie wzmocnione zostało przez Oświecenie, okres rozwoju nauki. A dziś, po 300 latach od Oświecenia, mamy gotowość na zmianę – wchodzi na scenę myślenie nielinearne, np. myślenie przez ciało, intuicyjne, holistyczne. Do tej kategorii wpisałabym także cyrkularne wyjaśnianie zjawisk. Czy zgadzasz się z takim ujęciem sprawy i jak wytłumaczyłabyś cyrkularność w możliwie przystępny sposób?

JS: Pewnie, że się zgadzam. Myślenie przyczynowo-skutkowe na skali wspólnot i społeczeństw przestało nam po prostu wystarczać. Okazało się, że jak używamy go do rozwiązywania współczesnych kłopotów, to po prostu nie uzyskujemy satysfakcjonujących rezultatów. I przytomnie, parę osób zainteresowało się tym, czy zdążymy uratować świat, jeśli dalej będziemy próbowali w tak prosty sposób opisywać rzeczywistość, która nam udowadnia, że jest złożona. Dla mnie, główną cechą cyrkularności jest to, że nie pozwala ustalić: co było pierwsze, jajko czy kura. Na przykład nie pozwala ustalić czy miasta się wyludniają, bo politycy nie czynią miast przyjaznymi do życia, czy politycy nie czynią miast przyjaznymi do życia, bo nie mają za co, bo mieszkańcy się wyprowadzają i spada budżet na dobre dla miasta zmiany. Cyrkularność mówi: tak naprawdę jedne zjawiska napędzają drugie, a te drugie te pierwsze i nie jesteś w stanie ustalić, od kogo czy od czego się zaczęło. Nie jesteś w stanie określić, co z całą pewnością zasila problem, a co jest tylko wtórne. To jest bardzo, w moim poczuciu, rozwojowe, bo umożliwia rozwiązanie wielu złożonych wyzwań.

DJG: Ale też nie jest łatwo przestawić się na takie myślenie.

JS: Jest to sposób myślenia, który może generować dużo lęku. Jeśli nie ma jednoznacznej przyczyny, jeśli nie szukamy winnego czy odpowiedzialnego, na którego można wszystko zrzucić, to tworzy dużo wątpliwości, które trzeba wytrzymać. Stoisz też w obliczu konieczności rozpoczęcia działań w miejscu, jakie jest ci najbardziej dostępne, ale bez pewności, że Twój pierwszy pomysł okaże się skuteczny. Myślenie systemowe, jednocześnie będąc cyrkularnym, zaprasza do eksperymentowania.

DJG: Czyli różnica polega na tym, że myślenie linearne pyta: jak do tego doszło?, a systemowe: jak to działa? Teraz mi się przypomniała taka anegdota o Einsteine. Ktoś zapytał go, w jaki sposób podchodzi do rozwiązywania problemów. Odpowiedział, że gdyby miał dostać ograniczony czas na rozwiązanie problemu, to 90% tego czasu przeznaczyłby na dobre jego zrozumienie, a 10% na jego rozwiązanie. To jest dla mnie przypowieść o systemowym myśleniu w tym sensie, że kładzie nacisk na zrozumienie mechanizmów problemu i sprzężeń zwrotnych, na postawienie hipotez, a potem zaprasza do wymyślenia pierwszego eksperymentu, który sprawdziłby nasz pomysł.

JS: Zdecydowanie. Myślenie systemowe zwraca uwagę na to, że w tak zwanym kole podejmowania decyzji, najwięcej czasu należy poświęcić na refleksję. Przy czym jak mówimy o namyśle, o tym, żeby się przyglądać zjawiskom, to wcale nie mamy na myśli takiej sytuacji, że teraz wszyscy mają siedzieć, drapać się po głowie…

DJG: …nic nie robić…

JS: … bo jest ryzyko postąpienia zbyt szybko, pochopnie, bez odpowiedniej filozofii. Nie. Ta refleksja, o której mówimy, to są czasem ułamki sekund. Na przykład jak prowadzimy rozmowę gdzieś w pracy, w szkole, czy w naszym przypadku w gabinecie terapeuty. W tym ułamku sekundy, możesz decydować o tym, że stawiasz pytania albo proponujesz zespołowi jakieś rozwiązanie, jednocześnie pozostając otwarta na to, że za chwilę się dowiesz, że jest zupełnie inaczej niż myślisz. Czyli ja po to właściwie zadaję pytanie, żeby świat je zweryfikował, a nie po to, żeby świat tylko słał mi potwierdzenia.

DJG: Blisko mi do twierdzenia, że kontekst kulturowy, w jakim żyjemy, jakoś współtworzy współczesne problemy. Sprzyja pączkowaniu pandemii samotności czy depresji, sprzyja rozwojowi chorób psychosomatycznych czy cywilizacyjnych. A jednocześnie, uczy się nas, że z tym współtworzonymi przez kulturę objawami, mamy radzić sobie sami – na przykład często z takim założeniem przychodzimy na terapię. Mam intuicję, że systemowe myślenie, które właśnie obnaża złożoność problemów i wpływy kontekstów, ma dobre narzędzia do tego, żeby trochę rozbrajać te kulturowe czynniki…

JS: Można by pokusić się o stwierdzenie, że wspólnym mianownikiem tych pandemii jest opowieść o tym, jak niewiele możemy, jeżeli funkcjonujemy samotnie, samodzielnie, rozłącznie. I jak bardzo rosną nasze możliwości wtedy, kiedy przestajemy być pojedynczy. Yuval Harari na konferencji Masters & Robots w trakcie pandemii koronawirusa powiedział coś takiego: „Wiecie, my mamy szansę zwyciężyć i jestem dobrej myśli, dlatego że ludzie potrafią się ze sobą komunikować, a wirusy nie”. To jest oczywiście uproszczenie, jakaś metafora, ale on zwracał uwagę na potęgę działania ponad jednostką. Absolutnie jestem zdania, że myślenie systemowe, jeżeli zechcemy się z nim społecznie zaprzyjaźnić, pozwoli nam rozwiązać największe kłopoty, bo zaczniemy widzieć troszkę dalej i troszkę więcej. I przestaniemy się upierać przy swoich racjach, ponieważ zaciekawienie spowoduje, że będziemy skłonni powiedzieć: dobrze, dla mnie to jest takie, ale jakie to jest dla ciebie? I synergia tych potencjałów może wiele tych społecznych problemów pomóc rozwiązać.

DJG: Może się okazać, że lepszą odpowiedzią, na przykład na objawy wypalenia zawodowego, będzie wspólne oddziaływanie na środowisko pracy i założenie związku zawodowego w organizacji, a nie koncentracja na tym, żeby zniknęły same objawy – co byłoby przerzuceniem sprawy na jednostkę, zrobieniem takiej prywatyzacji trosk. Myślenie czy terapia systemowa pokazują, że objawy są częścią jakiejś większej układanki. I zobaczenie tego, może pomóc dobrać odpowiedź.

JS: Mam wrażenie, że w Twojej wypowiedzi zawiera się też myśl, że zdrowie to jest coś więcej niż brak choroby, brak objawów. Jak uznamy, że zdrowie to jest coś więcej niż brak choroby, to po pierwsze podejmiemy próby odpowiedzenia na potrzeby szerszej grupy ludzi, którzy przychodzą z różnych środowisk, są różnie ukonstytuowani, wybierają rożne narzędzia radzenia sobie. A po drugie uruchomią nam się mechanizmy troszczenia się, a nie eliminowania problemów. I mam wrażenie, że świat dużo bardziej potrzebuje dziś troski niż prostego rugowania kłopotów. Tempo rozwoju rzeczywistości, spowodowało adekwatne tempo rozwoju tematów problematycznych. Więc teraz mamy taką grę, że problemy nam dojrzewają jak popcorn, co chwilę nam coś wyskakuje, i już nie nadążamy ich wszystkich jednocześnie eliminować. Musimy nauczyć się opiekować sobą i innymi w warunkach, w których – chyba trzeba to w końcu przyznać – problemy będą występowały. I myślenie systemowe mówi: nas nie interesuje to, żeby coś rugować albo eliminować albo żeby kogoś sprowadzać do uświęconej normy albo przywracać do produktywności, do tego żeby on wysokojakościowo coś dowoził. Nas interesuje, jak w tych zastanych warunkach możemy się osobą, rodziną, całą społecznością, być może nawet całymi narodami zaopiekować, żeby możliwie jak najlepiej funkcjonowały w tym, co jest.

DJG: Czy w takim razie w złym systemie da się dobrze żyć?

JS: Zdecydowanie mam odwagę powiedzieć, że w złym systemie da się dobrze żyć. I to nie dlatego, że – jak mówił Victor Frankl – w ostateczności zawsze mamy możliwość wyboru naszej reakcji i możemy godność zachowywać do końca, bo to już jest bardzo ekstremalna wersja. W złym systemie można wieść dobre życie, bo my o ekosystemach, w jakich funkcjonujemy, możemy mieć różne opowieści. To, że „ten system jest bezwzględnie zły”, to jest jedna z dostępnych opowieści. Myślenie systemowe ze względu na to, że jest ufundowane na ciekawości, zaprasza do takiej refleksji: czy o tym jak masz i o tym w czym żyjesz, możesz mieć chociaż minimalnie inną historię? Taką, dzięki której Twoja codzienność będzie się odbywała w większym dobrostanie? I to nigdy nie jest zachęta do mówienia dobrze o tym, co unieszczęśliwia, albo do pudrowania, malowania fasady kamienicy, żeby nie zajmować się tym, co w środku. Nie. Natomiast praktyka życia społecznego udowadnia nam, że to na jaki sposób sobie rzeczy ponazywamy i jaką historię sobie o nich opowiemy, będzie determinowało, które fragmenty tej rzeczywistości będą dla nas najbardziej wyróżnione, najbardziej dostępne.

DJG: Czy możesz podać przykład?

JS: Jeżeli my obie będziemy żyły taką historię, zgodnie z którą warto zajmować się zdrowiem psychicznym i wprowadzać różnice w życia naszych pacjentów, to będziemy żyły życie wypełnione sensem. Ktoś inny, obserwując naszą narrację, mógłby powiedzieć: „Joanna, Daria, przecież to bez sensu. Cierpienia na świecie jest coraz więcej, wy i tak się tym wszystkim nie dacie rady zaopiekować. Zdrowie psychiczne to jest tylko jeden z kawałków, które wymagają troski, skąd to wasze poczucie wielkiego sensu?” I on się będzie odnosił do tego samego fragmentu rzeczywistości, ale opowie go sobie na inny sposób. Taki, który odbiera moc. Myślenie systemowe, między innymi dlatego ma szansę wprowadzać różnicę, że ono nie pyta jak jest, ono pyta: jaki sposób myślenia o tym, co jest, zaprasza cię do działania, przydaje ci mocy, zachęca cię do tego, żeby przeżyć swoje życie z poczuciem sensu? A jaki sposób myślenia o tym co jest, zaprasza cię w sumie – przepraszam za skrót myślowy – do tego, żeby usiąść i czekać na śmierć, bo i tak się nic nie da, a jak się nic nie da, to po co się nadwyrężać?

DJG: Teraz mogłybyśmy w sumie dodać do listy wyznaczników myślenia systemowego jeszcze jeden: metapoznanie. Umiejętności obserwowania własnych opowieści, własnych myśli i dokonywanych na ich bazie wyborów… Ale to już może osobny wątek. Więc na koniec: gdyby po przeczytaniu tej rozmowy ktoś miał ciekawość i chciałby pogłębiać temat, czy mogłabyś zarekomendować jakieś dalsze kroki?

JS: Gdyby ktoś chciał się przybliżać do myślenia systemowego, to od razu przyszła mi do głowy taka zachęta, żeby narażać się na różne punkty widzenia. To nie musi być rewolucyjne i odwrotne i od razu w wielkim dyskomforcie. Fajnie, żeby to było takie zaglądanie przez dziurkę od klucza do rzeczywistości, których ja na co dzień nie wybieram. Od czasu do czasu, jak się na coś narażę, to pula moich hipotez na temat tego, jak ludzie mogą czuć, jak mogą myśleć, jakie mają motywacje, jak różne źródła mogą zasilać nasze sytuacje społeczne, będzie się poszerzać. Dla mnie najbardziej dostępną formą robienia tego, jest kontaktowanie się z różnymi wytworami sztuki.

DJG: Dziękuję Ci bardzo za tę porządkującą i jednocześnie poszerzającą o nowe wątki rozmowę. Wyszło nam systemowo 😊

JS: Dziękuję.
[1] Chodzi o The Future of Jobs Report 2025, https://www.weforum.org/publications/the-future-of-jobs-report-2025.

Joanna Sowińska:
• Psychoterapeutka systemowa z niemal 20-letnim doświadczeniem w pracy z nastolatkami, dorosłymi, parami i rodzinami.
• Mentorka młodych specjalistów z obszaru zdrowia psychicznego, prowadzi indywidualne konsultacje i superwizje dla psychologów i psychoterapeutów.
• Założycielka Instytutu Pomocy Profesjonalnej, w którego szkoleniach od 2013 roku uczestniczyło już ponad 2000 specjalistów.
• Autorka programów edukacyjnych, twórczyni przedszkola, szkoły podstawowej
i liceum w modelu podmiotowej edukacji.
• Zwolenniczka rzetelnego kształcenia psychoterapeutów, sama pozostająca
w nieprzerwanym doskonaleniu i superwizji od 2009 roku
„Największą satysfakcję daje mi pomaganie innym – zarówno Pacjentom, jak
i psychoterapeutom, którzy chcą wzrastać w swojej roli. Wierzę, że dobrze prowadzona psychoterapia zmienia życie, a młodym Pomagającym należy się wsparcie w uprawianiu tej wyjątkowej sztuki. Moją misją jest łączenie tych światów i tworzenie przestrzeni, gdzie profesjonalna pomoc może się rozwijać.”

Daria Jezierska-Geburczyk:
psychoterapeutka systemowa w trakcie kształcenia; psycholożka i kulturoznawczyni z historią pracy w branży kreatywnej i w nauce. Założycielka Myślnika – przestrzeni do refleksji, wspierającej mądry rozwój i działającej na rzecz osobistego oraz społecznego dobrostanu. Prowadzi terapię indywidualną dorosłych, warsztaty rozwojowe oraz sesje coachingowe (w podejściu ACT).