0

Koszyk

Zoom out, zoom in. Z lotu ptaka patrząc – i wiecie to już, bo zaczęłyśmy od lojalnego uprzedzenia – temat komunikacji jest złożony. Wije się dość kręto, gęsto, bywa nieprzewidywalny w swoich odnogach i kierunkach. Złapałyśmy więc pojedyncze komunikacyjne wątki i dokładnie obejrzałyśmy je pod lupą. Pamiętacie, że badałyśmy współczesne mity – opowieści, które tłumaczą nam świat i powtarzane kierują zbiorową wyobraźnią? To świetna, semiotyczna robota dr Katarzyny Machtyl. Było też już o różnicach między obserwacją a oceną w chwaleniu innych – na codzienne słowa uwrażliwiała entuzjastka komunikacji empatycznej, Katarzyna Cieliczko-Słupianek. Natomiast o schematach ról, w które wpadamy, kiedy „gramy” z kimś w komunikację, pisała psychoterapeutka Magdalena Sękowska.

Mamy więc posmak tego, gdzie są pułapki, a gdzie nadzieje na dobrą komunikację. Z koszyka zebranej wiedzy, wyjmę teraz te węzłowe, powtarzające się i znaczące elementy, które moim zdaniem są podstawowymi składnikami porozumienia. Nie mam pretensji, by jednoznacznie czy ostatecznie odpowiedzieć na pytanie: „jak się dogadać?”. Ale kusi, by od czegoś zacząć.

4 składniki porozumienia:

  1. Deautomatyzacja myśli
  2. Dobre intencje
  3. Uważność na słowa
  4. Więcej ciekawości

1. Deautomatyzacja myśli

Wyobraź sobie, że masz w uszach słuchawki i automatycznie robisz to, co dyktuje Ci głos z nich dopływający. Jakie byłyby tego konsekwencje? Często traktujemy nasz umysł jako taki nieomylny głos, któremu wierzymy i zgodnie z podpowiedziami którego, działamy. Pomocne byłoby zatrzymać się i zastanowić nad tym, co umysł uważa za słuszne, zanim go posłuchamy. Na tym polega deautomatyzacja myśli.

 – Powinno być sprawiedliwie! Zawsze robiliśmy to w ten sposób. No i dlatego teraz naprawdę nie możemy zachować się inaczej. Muszę zareagować, nie mogę pozwolić… Jeśli teraz się nie postawię, to znaczy, że jestemStop.

Esencją deautomatyzacji i punktem wyjścia do porozumienia się jest spowolnienie ruchu na autostradzie myśli. 

Zazwyczaj angażujemy się w nasze myśli. Bezrefleksyjnie podążamy za ich treścią, sklejeni z ich przesłaniem. Nic dziwnego – w toku życia przyzwyczailiśmy się jakoś interpretować rzeczywistość, przypisywać znaczenia słowom, zdarzeniom, sytuacjom. Nauczyliśmy się jakoś myśleć o sobie, innych i o świecie. Uznawać, że tak jest (czyli że jest tak, jak myślimy). Ale czy na pewno myśli, które przychodzą nam automatycznie do głowy są zawsze pomocne i adekwatne do bieżącej sytuacji?
 
Powinno być sprawiedliwie – co właściwie znaczy dla Ciebie to pojęcie? Ludzie przyjmują różne znaczenia sprawiedliwości, tak jak mają różne skojarzenia z solidarnością, polityką, podatkami, swoim szefem/szefową, a nawet zupą pomidorową. Doklejamy bowiem interpretacje do rzeczywistości, zgodne z naszym doświadczeniem. Niektóre znaczenia utrzymują się przez dziesięciolecia i są przekazywane z pokolenia na pokolenie, inne trwają minuty. Ale wszystkie się jakoś, gdzieś, kiedyś tworzą. Nie są dane raz na zawsze. Znaczenia, nasze sposoby rozumienia, skojarzenia mogą być więc negocjowane. Mogą się zmieniać. Możemy świadomie wybierać te znaczenia, za którymi podążamy.


Zawsze robiliśmy w ten sposób – czy na pewno zawsze? Czy to znaczy, że dalej tak musimy? A co by to dla Ciebie oznaczało, gdybyśmy już tak nie robili?


Muszę zareagować – kto Ci każe? Czy na pewno chcesz zareagować?


Jeśli teraz się nie postawię, to znaczy, że jestem… – czy to realistyczna i adekwatna opinia na własny temat? Czy mówi o Tobie wszystko? Kategoryzuje Cię, zamyka w szufladce z etykietą czy oddaje Twoją zmienność, różnorodność?

Nie chodzi oczywiście o to, żeby przestać żyć i analizować każdą swoją myśl. Nie chodzi też o to, żeby się jej oduczyć (zresztą podobno się nie da). Chodzi o to, by mieć odruch zatrzymania się i robienia kroku wstecz: oglądania swoich myśli i sprawdzania czy na pewno chcemy ich słuchać. Chodzi o to, by deautomatyzować myśli. By się uelastyczniać. Mniej sztywności w myśleniu i działaniu, to więcej szans na porozumienie się. 

W deautomatyzowaniu myśli pomagają narzędzia ACT (Terapii Akceptacji i Zaangażowania) oraz RTZ (Racjonalnej Terapii Zachowania), a także uczenie się semiotyki 😊 Między innymi te perspektywy wplataliśmy w treści kart.

2. Przypisywane intencje

– Nie zadzwoniła. A zazwyczaj, jak nie pojawiałam się w pracy, to kontaktowała się, żeby sprawdzić co u mnie. Pewnie jest zła o tę niedawną rozmowę. W sumie dość krzywo na mnie wtedy spojrzała. Na pewno chce mi właśnie dać do zrozumienia, że…

Nie wiemy, co siedzi w czyjejś głowie, póki z tą osobą nie porozmawiamy (a nawet po udanej konwersacji nie zawsze mamy pewność, że dobrze się zrozumieliśmy). W każdym razie przypisywanie złych intencji czyimś zachowaniom, gestom, słowom więcej mówi o przypisującym niż o tym, kogo posądzamy o nieczystą grę. Mówi o jego niezadbanych potrzebach, niewyjaśnionych obawach. A gdyby przyjąć odwrotne podejście? Być mniej podejrzliwym, przestraszonym i zranionym, a bardziej wyrozumiałym? Być może przyjaciółka nie dzwoni, bo jej samej nie ma dziś w pracy. A może została zawalona obowiązkami i nie miała kiedy sięgnąć po słuchawkę?

Możemy interpretować czyjeś zachowanie, ale to wcale nie znaczy, że interpretujemy je trafnie. Co, gdyby punktem wyjścia miało być założenie, że nasi bliscy, przyjaciele, znajomi i sąsiedzi nie chcą źle? Uwalnia nas to od domyślania się, szukania drugiego dna, przeczesywania w pamięci wzajemnych przewinień. Uwalnia nas od toczenia gry, w której poziom deklaracji, mówi, co innego niż poziom ukrytych intencji. Uwalnia nas od nieufności. 

Nie oznacza to, że nasze obawy nigdy się nie potwierdzą. Pewnie czasem ktoś będzie chciał zrobić nam na złość albo skrzywdzić, np. zjadliwie krytykując. Możemy wtedy skorygować naszą postawę względem niej/niego. Nadal jednak warto mieć z tyłu głowy, że to też tylko człowiek, który w taki nieudaczny sposób próbuje zadbać o jakieś swoje ważne potrzeby. I że ja mogę brać odpowiedzialność tylko za swój kawałek: własne potrzeby, interpretacje i intencje.

Ciąg dalszy w kolejnym wpisie 🙂

Author Daria Jezierska-Geburczyk

psycholożka, kulturoznawczyni, założycielka Myślnika. Prowadzi indywidualne sesje psychologiczne, procesy rozwojowe w oparciu o narzędzia coachingowe, terapeutyczne oraz wiedzę naukową. Interesuje ją przenikanie narracji kulturowych i osobistych. Przygląda się szczególnie pracy - jej kulturowym uwarunkowaniom i indywidualnym sposobom przeżywania.

More posts by Daria Jezierska-Geburczyk