Koszyk

Część pierwsza

. . .

Badawczo zajmuję się analizowaniem poczucia sensu pracy. Poza tym więc, że pracuję, dużo o samej pracy – jej miejscu w kulturze i codziennym doświadczeniu – myślę.

Poniżej opisuję pięć cech współczesnej pracy, którymi chcę się z Wami podzielić i które proponuję poddać refleksji.

Jeśli zechcecie kontynuować obserwacje i przyglądać się osobistym doświadczeniom zawodowym, zajrzyjcie do myślnikowego zestawu kart o pracy. Znajdziecie w nim nawiązania do wątków z tego artykułu w formie: eksperymentów myślowych, inspirujących pytań i merytorycznych informacji.

1. Workism

Jak rozumiesz swoją pracę?

a) jako źródło spełnienia

b) jako szansę na podniesienie statusu społecznego

c) jako źródło dochodu

Istnieje psychologiczna teoria[1], zgodnie z którą przyjmujesz jedną z powyższych orientacji względem pracy. Interpretujesz ją jako a) powołanie b) karierę albo c) zajęcie/zawód. Ludzie różnią się między sobą tym, jaką rolę przypisują pracy. Twoje własne rozumienie pracy także może zmieniać się na przestrzeni lat. Które dominuje obecnie?

Być może jednak nie tylko pojedyncze osoby, ale także całe pokolenia odmiennie interpretują pracę. Taką ciekawą koncepcję zaproponował amerykański dziennikarz Derek Thompson[2] i trudno choć częściowo nie przyznać mu racji. Na początku XX wieku praca była rozumiana – społecznie i kulturowo – głównie jako sposób produkcji dóbr, umożliwiający zarabianie i przeżycie, czyli traktowano ją jako zajęcie. W połowie XX wieku nauczyliśmy się postrzegać pracę bardziej jako informację o naszej pozycji społecznej, postępie, awansie i wpływach, czyli jako karierę. Dziś dominuje rozumienie pracy jako powołania, pasji i źródła satysfakcji[3]. Praca jest obecnie obietnicą poczucia wspólnotowości i spełnienia. Thompson uważa, że w tej funkcji zastępuje ona religię. Na opisanie tego zjawiska ukuwa pojęcie workism. Oznacza ono tyle, że wielbimy pracę. Jak sugeruje dziennikarz, współczesna praca produkuje przede wszystkim tożsamość.

2. Chcę robić to, co kocham

Od przełomu lat 80tych i 90tych w USA, a potem także w Polsce, publicznie wybrzmiewają narracje zachęcające do tego, by szukać pracy pozwalającej rozwijać umiejętności i zainteresowania oraz umożliwiającej realizowanie wartości. Z jednej strony nie ma nic złego w tym, by praca pozwalała wyrażać siebie, była przyjemna czy spełniająca. Z drugiej strony traktowanie jej jako jedynego czy głównego źródła życiowego sensu powoduje, że uzależniamy od pracy najważniejsze rzeczy, w tym tożsamość. Coraz silniej wiążemy swoje Ja z pracą (na którą często nie mamy aż tak dużego wpływu). Co jeśli stracimy ulubioną pracę? Jeśli nie znajdziemy takiej, która daje satysfakcję? Jedną z możliwych konsekwencji tego nastawienia jest bezdecyzyjność zawodowa, o której pisałam tu. To, jak bardzo definiujemy się poprzez pracę widać w prozaicznych sytuacjach, choćby na imprezach, kiedy rozmowę z nowopoznaną osobą zaczynamy od zagajenia: „Czym się zajmujesz?”. Uczymy się tego już od dziecka, zapraszając dzieci do refleksji: „kim chcesz być, jak będziesz dorosły/a?”. Dla przeciwwagi warto więc pytać od czasu do czasu siebie: kim jestem poza pracą? W jakich innych rolach niż zawodowa się spełniam?

3. „Ciężką pracę trzeba szanować”

Jesteśmy społeczeństwem pracocentrycznym. Nasze życie kręci się wokół pracy także w ten sposób, że traktujemy ją jako wartość samą w sobie (a nie jako środek do bardziej wartościowego celu). Nie zawsze tak było. Dla starożytnych to niepracowanie było czymś dobrym. Waloryzowano je, ponieważ pozwalało zajmować się ważnymi sprawami. „Praca, utrzymywał Arystoteles, pod żadnym względem nie czyni człowieka kimś lepszym; właściwie to zmienia go na gorsze przez to, że kosztuje go tyle czasu, utrudniając mu tym samym wypełnianie zobowiązań społecznych i politycznych”[4].

Co dziś myślisz o osobie, o której słyszysz, że nie pracuje?

Na przestrzeni wieków, wraz z rozwojem idei, m.in. chrześcijańskich wyobrażeń na temat miejsca człowieka w świecie, zaczęliśmy traktować pracę jako integralną część ludzkiego losu. Nie ma w tym jeszcze nic kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że jednocześnie ciężką pracę zaczęliśmy traktować jako coś szczególnie godnego pochwały. To za ciężką pracę jesteśmy „nagradzani”, zyskujemy społeczny szacunek, uznanie, zrozumienie. Dlaczego nie za uczciwą? Albo społecznie użyteczną? Z tej perspektywy nie ważne więc czy praca, jaką wykonuję, jest wartościowa czy nie. Ważne, żeby wystarczająco się w niej poświęcać, a potem móc narzekać na zmęczenie przy kawie ze znajomymi.

Dlaczego nie stawiamy pytania: co zrobić, by móc pracować mniej i lżej? Czy czujemy się dumni lub przynajmniej usprawiedliwieni, kiedy jesteśmy cały czas zajęci, a może nawet przepracowani?

4. Work-life balance vs. work-life flow

Czy traktowanie pracy jako wartości samej w sobie powoduje, że pracujemy więcej? Ile pracujesz? Jak pracujesz?

Work-life balance to wyznaczanie granicy między pracą a życiem osobistym. Work-life flow mówi o tendencji zupełnie odwrotnej – dążeniu do zatarcia owych granic. Kiedyś patrzyłam na work-life balance jak na wyświechtane korporacyjne hasło. Dziś traktuję je jako jeden z mechanizmów obronnych, jaki mamy do dyspozycji, jeśli pracujemy w obciążających warunkach. Stawiając granicę (np. „od godziny 17.00 nie odbieram telefonów, a w weekend na pewno nie zaglądam do maili”), wysyłasz swojemu ciału sygnał, że może odpuścić. Dajesz znak, że „jest już bezpiecznie”, stres może minąć, a pojawia się czas na regenerację. Wygaszanie stresu za pomocą takiej granicy może chronić przez wypaleniem zawodowym.

Oczywiście, w idealnym scenariuszu, pracowalibyśmy wszyscy w tak niestresujących warunkach, że stawianie granic nie byłoby potrzebne.

5. „Na urlop trzeba sobie zasłużyć”  

Rozważania o stawianiu granic prowadzą nas do kolejnej myśli. Wszystko rozbija się o czas, jego znaczenie i postrzeganie. Pracowanie to sprzedawanie swojego czasu, swojej dostępności. Handlowanie czymś tak abstrakcyjnym jak czas, to też osobliwy wynalazek ostatnich stuleci. Na ile więc go wyceniam? A na ile wycenia go rynek? Kiedy uważam, że „powinienem” być dostępny dla klientów, współpracowników, dla szefa? A jak rozumiem czas wolny?

Warto tu zwrócić uwagę na przekonania, jakie stoją za określonymi słowami, których używamy. Czas wolny i urlop można traktować albo jako oczywiste prawo, które należy mi się bezwarunkowo albo jako wytchnienie, na które „muszę sobie zasłużyć, zapracować”. Pobudkę o 9.00 rano w poniedziałkowy poranek można traktować albo jako luksus (i np. odczuwać poczucie winy, jeśli sobie na nią pozwolimy) albo traktować jako potrzebę organizmu i odczuwać spokój, że umiemy ją dostrzec, a tym bardziej o jej zaspokojenie zadbać. Jakie są konsekwencje każdego z przekonań?

To nie koniec, a początek rozważań. Za nami tylko parę, pewnie powierzchownie rozwiniętych wątków. Mam nadzieję na dalszą dyskusję i dalsze przemyślenia. Dajcie znać, co myślicie: kontakt[at]myślnik.com.pl


[1] Wrzesniewski i in. (1997), “Jobs, Careers and Callings: People’s Relations to Their Work”, Journal of Research in Personality, s. 21-33.

[2] https://www.theatlantic.com/ideas/archive/2019/02/religion-workism-making-americans-miserable/583441/

[3] Badania wskazują na związek spełniającej pracy z wyższą satysfakcją zawodową czy psychicznym dobrostanem.

[4] Graeber D. (2020), „Praca bez sensu”, s. 353.

Author Daria Jezierska-Geburczyk

psycholożka, kulturoznawczyni, założycielka Myślnika. Prowadzi indywidualne sesje psychologiczne, procesy rozwojowe w oparciu o narzędzia coachingowe, terapeutyczne oraz wiedzę naukową. Interesuje ją przenikanie narracji kulturowych i osobistych. Przygląda się szczególnie pracy - jej kulturowym uwarunkowaniom i indywidualnym sposobom przeżywania.

More posts by Daria Jezierska-Geburczyk
Dowiedz się pierwszy/a o premierze! Też nie możesz doczekać się zestawu kart dla rodziców? Zostaw nam swój e-mail, a poinformujemy Cię, jak tylko produkt pojawi się w naszym sklepie :)